W wywiadach, których piłkarze Barçy udzielają podczas przerwy reprezentacyjnej (Pedri, Olmo, Raphinha, Cubarsí, Casadó...) jest jeden wspólny mianownik: podkreślają oni przygotowanie fizyczne drużyny Flicka. Patrząc na mecze i statystyki, jest jeszcze jedna zaleta Barçy, która pozostaje zupełnie niezauważona. W kilku pierwszych kolejkach La Ligi drużyna otrzymała znacznie mniej żółtych kartek niż w poprzednim sezonie (osiem teraz, 12 wtedy), a co więcej, ani jedna nie została pokazana za protesty. W poprzednim sezonie ligowym, na tym etapie, już czterech zawodników zostało upomnianych za zwrócenie się do sędziego i wytykanie mu decyzji.
Na koniec sezonu Barça miała 14 żółtych kartek za protesty. Przed piątym meczem upomniani za protesty byli ter Stegen, Pedri, Gavi i de Jong. Bez wątpienia aktualna Barça bardziej się pilnuje. Fakt startu z kompletem punktów pomaga zmniejszyć napięcie. Ale niewątpliwie decydującym czynnikiem była nowa zasada, że tylko kapitanowie mogą protestować.
W ten sposób Raphinha był jedyną osobą prowadzącą dialog z sędziami. Jest to środek, który zmniejsza złe nastroje w meczach i nadaje im dynamikę. Drużyny odrabiają pracę domową, a piłkarze, z wyjątkiem Viniciusa, wychodzą z nawyku protestowania przeciwko wszystkiemu. Sędziowie pokazują Brazylijczykowi pierwszą żółtą kartkę, ale nie mają odwagi dać mu drugiej. Krótko mówiąc, był to dobry środek na rzecz widowiska, który został przetestowany na Mistrzostwach Europy i został pomyślnie wdrożony.